niedziela, 15 stycznia 2012

2. Niezwykłe senne wyobrażenia


    Kiedy to było nie wiem, ale jestem prawie pewna, że to nie był sen.
    Kolejny szkolny dzień mijał jak zawsze bezproblemowo, gdy nagle po drugiej godzinie lekcyjnej na przerwie zobaczyłam Gabriela. Stał sam obok klasy IIe(ja jestem w IIa), pewnie zadręczając się wieloma pytaniami(miał dziwny wyraz twarzy, dlatego tak pomyślałam). Chciałam do niego podejść, jednak cały czas coś hamowało mnie przed tym głupstwem i powtarzało ciągle: „Stój! To on ma się tobą zainteresować!”. Już miałam posłuchać tego głosu, jednak później, w jednej chwili odrzuciłam stereotypy i podeszłam.
    - Hej! Jak się masz? – przywitałam się, czując palące uczucie w miejscu policzków. Pewnie strasznie się rumieniłam.
    - Czeeeść! A nawet dobrze, szukałem cię – powiedział, teraz uśmiechnięty od ucha do ucha.
    Pewnie nabijał się z moich krwistoczerwonych policzków, na pewno myślał, że to idiotyczne, gdy ktoś się czerwieni, a ja już nie jeden raz zostałam o tym przekonana.
    - A w jakim celu mnie szukałeś? – spytałam obojętnie, w środku cała podekscytowana.
    - Chciałem… znaczy… - zaczął się jąkać – czy mogłabyś… no jeżeli masz ochotę… ech… - uciął.
    - No mów o co chodzi, przecież nie gryzę – powiedziałam z uśmiechem.
    - No dobra… Shane, czy mogłabyś mi pokazać trochę tę szkołę? Zupełnie nie łapię się czasami gdzie mam iść – zapytał już spokojniej ale dalej bardzo nieśmiało.
    Oooo taaak! No pewnie, że bym chciała! Z największą przyjemnością! – krzyczałam w duchu, ale do Gabriela powiedziałam tylko – oczywiście, jeżeli tego chcesz – i się uśmiechnęłam.
    Kolejne przerwy spędzaliśmy już razem, opowiadałam mu o szkole, nauczycielach, salach, w których odbywają się poszczególne zajęcia, o uroczystościach naszego liceum, ale też o kołach pozalekcyjnych i olimpiadach naukowych. Wyglądał na osobę bardzo zainteresowaną tym, co mówię, ale czy tak było naprawdę, nikt prócz niego nie wie.
    Po skończonych lekcjach czekał na mnie przed szkołą i spytał czy mógłby mnie odprowadzić. Zgodziłam się, co mi szkodzi. W czasie drogi było bardzo miło, odkryliśmy wiele wspólnych tematów. Nawet nie zauważyłam jak szybko doszliśmy do mego domu. Na pożegnanie lekko mnie przytulił, uśmiechnął się i odszedł bez słowa. Po chwili, gdy weszłam do domu, dostałam smsa: „Jeszcze się dzisiaj odezwę. Gabryś. PS: Mam dla Ciebie niespodziankę”.
    Czekałam cały dzień, ale on obietnicy nie dotrzymał. Byłam zła i postanowiłam więcej się do nie go nie odezwać.
    Popołudnie minęło mi niespecjalnie, próbowałam czytać książkę, ale kiedy tylko skończyłam jeden rozdział, dałam sobie sprawę z tego, że myślę tylko o tajemniczym chłopaku i nie rozumiem nic, z tego, co przeczytałam. Tak samo było ze słuchaniem muzyki. Piosenki mijały jedna po drugiej, a ja nawet tego nie zauważyłam i ciągle miałam wrażenie, że leci wciąż ta sama.
    Jestem strasznie rozkojarzona. Odrobiłam lekcje, niby coś tam zrozumiałam w tych zadaniach. Cały dzień świeciło piękne czerwono – żółto - pomarańczowe słońce, ale ja nie mam najmniejszej ochoty wychodzić. Zamknęłam się w pokoju i tak jest dobrze. W sumie czuję się bardziej samotna niż zwykle, ale to nic. Przejdzie mi. Ciągle przecież twierdzę, że inni ludzie nie są mi wcale potrzebni, że mój świat to ja, moje wiersze, mój pokój owiany cieniem smutku, który prawdopodobnie już stąd nie odejdzie.
    Wiecie co? Idę spać, mam już dość tego wszystkiego i dość myślenia tylko o Gabrielu.
    Godzina 2:45, a ja dalej nie mogę zasnąć. Jego oczy, uśmiech i cały on wiruje mi w głowie. Nie potrafię przestać o nim myśleć. Tak bardzo jest mi żal tego, że się nie odezwał. Przecież obiecał, że to zrobi, a może miał coś pilnego do załatwienia i nie mógł? Ale nie, jakiś głos w głowie próbuje mnie przekonać, że mu wcale na mnie nie zależy, że chce się pobawić moim kosztem i tyle. Więcej nic… Oby to nie była prawda… Hm, ale te myśli potrafią dręczyć…
    Obudziłam się o 6:20. Pierwszy raz w nocy śniło mi się coś innego, niż jakieś demony nękające mnie. O dziwo nie był to żaden inny przerażający sen jak zawsze. Tym razem śniło mi się, że tańczyłam z Gabrysiem wolnego, ale nie tak zwyczajnie. Na początku wziął mnie za biodra i podniósł do góry. Później tak mocno przytulił do siebie, że aż myślałam, że zemdleję, a po chwili zaczął mnie obracać wokół siebie. Zakręciło mi się w głowie, on chyba to wyczuł, bo postawił mnie na ziemię, popatrzył mi głęboko w oczy i zaczął całować. Obudziłam się ze łzami w oczach i zadawałam sobie ciągle to pytanie: „Dlaczego to był tylko sen?!”. Długo trwało, aż zdałam sobie sprawę z tego, że kolejny raz odbiegłam marzeniami zbyt daleko i szczerze mówiąc zaczęłam żałować, że jednak Dyra dała mi szansę i nie przeniosą mnie do innej szkoły. Gdyby to zrobiła może więcej bym go nie zobaczyła i byłby koniec użalania się nade mną i moim głupim niedowartościowanym światem.
    „Dobra, wstawaj”, bo jeszcze trochę i spóźnię się do szkoły. Mamy nie było. Pewnie poszła na dzień do pracy(mama pracowała jako bizneswoman, trochę dziwiło mnie to, że ma tak dobrą pracę, przecież w wieku 18 lat urodziła mnie, a wtedy była w trzeciej klasie liceum, była rok starsza niż ja teraz. Niesamowite, że udało jej się z tymi wszystkimi problemami osiągnąć tak dobry zawód), musiałam zatem biec do szkoły nie mieściła się ona zbyt blisko mojego domu. Pędem ruszyłam przed siebie. Poranek był dosyć ciepły jak na zimowy dzień, podczas biegu czułam jak wiatr delikatnie muska moją twarz, było mi dobrze tak biec, niby w nieznane, ale za 10 minut miała się zacząć pierwsza lekcja więc stwierdziłam, że muszę poprawić kondycję i zaczęłam biec jeszcze szybciej. Do szkoły wpadłam równo z dzwonkiem, na moje nieszczęście musiałam się przebrać i zostawić rzeczy w szafce, a była ona na trzecim piętrze. Postanowiłam pojechać windą. Udało się, przebrałam się i zaczęłam zbiegać po schodach, pierwszą lekcję miałam na parterze. Zbiegając minęłam trzech nauczycieli, z czego jednego, z którym miałam mieć lekcję. Ważne, że dotarłam pod klasę pierwsza, bo pan profesor nie uznawał spóźnień, jednak nie upiekło mi się.
    Od razu, po sprawdzeniu listy obecności zaczął pytać, jak miał w zwyczaju i oczywiście wypadło na mnie. Podeszłam niechętnie do tablicy, nauczyciel podał mi treść zadania, a ja miałam wypisać dane i szukane oraz rozwiązać zadanie. Nad pozór poszło mi bardzo łatwo i dostałam za odpowiedź 4 z plusem. Byłam z siebie dumna, co jak co, ale czwórka nie zdarzała mi się zbyt często.
    Następne lekcje minęły dosyć spokojnie, nikt mnie nie pytał i niczego się nie czepiał. Muszę przyznać, że pierwszy raz tak bardzo uważałam na lekcjach. Przerwy także minęły dosyć spokojnie. Ani razu nie spotkałam się z Gabrysiem. Może to i dobrze, przecież muszę go skreślić ze swojego życia i przestać myśleć o wszystkim, co jest z nim związane. Na pewno da się żyć bez miłości, z resztą do II liceum nie byłam w nikim zakochana, to niby dlaczego właśnie teraz to się zaczęło? Zupełnie nie rozumiem. To na pewno tylko głupie zauroczenie, które przejdzie mi po jakimś czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz